South by Southwest to fenomen, który trudno zrozumieć z europejskiej perspektywy. Jak to się stało, że festiwal muzyczny w Teksasie przekształcił się w wielkie wydarzenie opiniotwórcze w dziedzinie filmu oraz nowych technologii?

Historia tego niezwykłego, przytłaczającego bogactwem programu wydarzenia sięga lat 1980., a jej sekcja technologiczna Interactive, która obejmuje również tematykę studiów nad przyszłością działa od 1994 roku – pierwotnie jako Film&Multimedia. Co roku dziesiątki tysięcy fanów muzyki, multimediów i filmu ściągają do Austin w Teksasie, aby uczestniczyć w wiosennym „klastrze festiwalowym”. Spójrzmy, co w tym roku przyciągnęło uwagę entuzjastów badań nad przyszłością. Po wysłuchaniu nagrań wykładów, lekturze kilkunastu blogów (polecam te prowadzone na stronie World Future Society) oraz pokonferencyjnym przeglądzie prasy jasno widzę, kto przyciągnął największą uwagę.

Fotografia, którą zilustrowałem ten artykuł – autorstwa Krisa Kruga – przedstawia Amber Case z Vertigo Software, współzałożycielkę geoloqui.com. Pani Case była moim zdaniem najciekawszą prelegentką spośród pięciu keynote speakerów, o czym pisaliśmy już na facebookowym profilu w ubiegłym tygodniu. Jej słowa o cyborgizacji ludzi, która następuje niezauważalnie dzięki smartfonom nie powinny brzmieć jak kasandryczna wizja nowej, odhumanizowanej ludzkości. W końcu badania transhumanistyczne, których medialny sztandar trzyma od lat Humanity+ zmierzają właśnie w tym kierunku – zrozumienia, jak technologia zaczyna łączyć się nierozerwalnie z ludzką psychiką, fizjologią, uczuciowością. Uświadomienia sobie, jakie są filozoficzne i neurobiologiczne konsekwencje rozwoju multimediów. Nie po to, aby je odrzucić i z zapałem luddystów wrzucić iPhone’a w do ogniska (co może być niebezpieczne!); raczej po to, aby pojąć jakie możliwości to otwiera przed nami i przygotować się na zmianę układu sił, które realnie oddziałują na nasze życie. Symbioza człowieka i smartfona jest faktem – „wszyscy jesteśmy technologicznymi nadludźmi”, uważa Amber Case.

Przytaknął jej innowator nadzwyczajny i pełnomocny, Ray Kurzweil, gwiazda innej rozmowy dnia. Uznał on bowiem, że droga urządzeń, wspomagających naszą pamięć i postrzeganie – jakimi są smartfony – z naszych kieszeni do wnętrza naszych ciał będzie krótsza, niż się spodziewamy.

Istotnie, jeśli przyjrzeć się nowinkom, które wywołały najwięcej wrzawy na SXSW, większość z nich ma służyć realizacji snu o just-in-time information i poszerzeniu naszego postrzegania. Aplikacje takie, jak Glancee, Kismet, Banjo, Pinterest oraz Highlight, a także sprzętowa nowalijka: Google Goggles służą jak najściślejszemu połączeniu życia realnego z życiem wirtualnym w sieciach społecznościowych. Jeśli poświęcicie chwilę na przejrzenie powyższych linków, zorientujecie się, że nie chodzi już o „naiwne” Second Life.

Dyskusje na SXSW 2012 zatoczyły oczywiście bardzo szerokie kręgi, a omówienie ich tutaj nie jest na razie możliwe: wypowiedź Petera Diamandisa, który postulował odejście od powszechnej koncepcji znikomości dóbr i zasobów to może nic nowego, ale wciąż jednak rewolucja intelektualna z punktu widzenia nauk ekonomicznych. Z drugiej strony całe strony można by poświęcić implantom w mózgu, które żartobliwie oferował słuchaczom Lee Shupp – zainteresowanie było niemałe, więc prelegent pospieszył z uściśleniem, że w kolejce powinni ustawiać się pacjenci, żołnierze i miłośnicy gier komputerowych. To oni jako pierwsi doczekają się upowszechnienia interfejsu neuroelektronicznego. Adrien Treuille z kolei też mówił o grach, w których stawką nie są złote monety w rogu monitora – Uniwersytet Stanforda wykorzystuje jego grę on-line EteRNA do wyboru, jakie struktury nukleotydów będzie syntetyzować na potrzeby badawcze. Czy ktoś właśnie zrozumiał ideę zbiorowej inteligencji?

To tylko mała próbka rewelacji z SXSW. Wspaniała wiadomość – widać, że kilka dni festiwalowych jest gęsto utkane z wydarzeń godnych uwagi. Pytanie, którym wypada zakończyć tę mini-relację brzmi: co zelektryzuje słuchaczy w marcu 2013 roku? Może któryś z członków PTSP przekona się naocznie…