Konferencja "Jestem z UW" w Auli im. Mickiewicza.

Źródło fotografii – strona UW na Facebooku

Poniżej zamieszczamy poszerzony tekst wystąpienia Kacpra Nosarzewskiego z PTSP pt. „Jedna lekcja o przyszłości” na konferencji „Jestem z UW”, którą zorganizowano dla uczczenia dwóchsetlecia Uniwersytetu Warszawskiego 13 maja 2016 r. Pełny zapis audiowizualny konferencji „Jestem z UW” dostępny jest na stronie organizatorów, a nagranie wystąpienia o „Jednej lekcji o przyszłości” zamieszczamy poniżej.  Zachęcamy również do zapoznania się z minirelacją z tego wydarzenia na stronie PTSP.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o postępach projektu „Jedna lekcja o przyszłości”, kliknij tutaj!

Każdy z nas, każdego dnia, na własny użytek stara się stawić czoła przyszłości. To są czasami proste, codzienne odruchy, a czasami decyzje, od których zależy nasze życie. Wobec tego spytam, czy jesteśmy do tego dobrze przygotowani, czy umiemy to robić? Czy ktoś nas kiedyś tego uczył?

Proste pytanie: ile godzin w toku szkolnej nauki poświęcamy na zdobywanie wiedzy o przeszłości, a ile na zdobywanie umiejętności przekładania tej wiedzy na decyzje dotyczące przyszłości? Lekcji historii jest bardzo dużo – do matury to pomiędzy 700 a ponad 1000 godzin. A ile przeznaczamy na rozmowę o przyszłości i planowanie jej? Bardzo mało, a ściśle… prawie ani jednej.

Choć jedna lekcja o przyszłości przydałaby nam się ogromnie, bo każdy z nas wykonuje codziennie złożone analizy scenariuszowe dotyczące przyszłości – chociażby podejmując rano decyzję o tym, w co się ubrać i co ze sobą zabrać wychodząc z domu – parasol czy okulary przeciwsłoneczne? Myślimy też o przyszłościach w dalszej perspektywie – kiedy pojadę odwiedzić krewnych? Dokąd wybiorę się na wakacje? Czy czas pomyśleć o emeryturze? Itd.

Przyszłość nasza powszednia

Zwykle przybiera to postać prognozowania w wyobraźni, na podstawie świadomych i nieświadomych założeń. Są to procesy tak bardzo dla nas naturalne, że prowadzimy je na co dzień intuicyjnie. Jak jednak wiadomo, intuicja ma to do siebie, że czasami się sprawdza, a czasami nie. Wynika to m.in. z rozlicznych błędów poznawczych, takich jak tendencja do liniowej ekstrapolacji trendów – wczoraj było ciepło, dzisiaj jest jeszcze cieplej, to jutro będzie gorąco. Jeśli decyzja dotyczy zabrania lub nie parasola – skutki błędu decyzyjnego nie będą tragiczne. Jeśli jednak decyzje dotyczą przyszłości regionu zamieszkiwanego przez setki tysięcy ludzi, jeśli w grę wchodzą wielomilionowe inwestycje, albo jeśli chodzi najzwyczajniej w świecie o decyzje dotyczące mojego rozwoju osobistego – zdawanie się na intuicję nie jest najlepszym pomysłem. Często jeszcze gorszym pomysłem jest próba planowania przyszłości przez osoby, które niewiele wiedzą o tym jak się za to zabrać. Skąd mają wiedzieć, skoro nikt im o tym nie mówił w szkole? Skąd  mają wiedzieć, skoro ich rodzicom, ich dziadkom, też nikt o tym nie mówił? Większość społeczeństwa jest tak podatna jak tylko być może na błędy poznawcze uniemożliwiające odpowiedzialne i świadome kształtowanie i planowanie przyszłości. Proces edukacji powinien przygotowywać młodych ludzi do życia – chyba dla wszystkich ewidentne jest, że w domyśle chodzi o życie w przyszłości, a nie w przeszłości. Świadome, dojrzałe, odpowiedzialne kształtowanie przyszłości – czy to prywatnej, czy w ramach pracy, w której podejmujemy decyzje oddziałujące pośrednio na wiele innych osób, wymaga przynajmniej podstawowej wiedzy na ten temat. Wiedzy o częstych pułapkach i zagrożeniach, o błędach które popełnia nasz umysł próbując wyobrażać sobie przyszłość. Są to procesy w dużej mierze znane i opisane – ale co z tego, skoro w toku całego procesu edukacji nikt o tym nie wspomina?

W Polskim Towarzystwie Studiów nad Przyszłością zajmujemy się tymi procesami metodycznie i naukowo – nasz zespół tworzą pasjonaci o różnych specjalizacjach. Absolwenci Uniwersytetu Warszawskiego w naszym zespole mają silną reprezentację.

Większość przedsięwzięć, w których uczestniczymy to międzynarodowe projekty, niektórzy z nas w ramach firmy konsultingowej 4CF, która jest spin-outem Wydziału Nauk Ekonomicznych UW, doradzają też dużym firmom, think-tankom i organizacjom międzynarodowym. Reprezentujemy też w Polsce The Millennium Project – największą światową sieć ekspercką w naszej dziedzinie.

Ale dziś, kiedy Uniwersytet Warszawski podsumowuje swoje dwóchsetlecie i dowodzi tego, że jest ciągle młody, ciągle łakomy jeszcze wspanialszej przyszłości, chciałbym skupić się na tym właśnie, jak przyszłość postrzegają umysły dzieci?

Źródło fotografii – strona UW na FacebookuJedna lekcja o przyszłości - red. Janina Paradowska zapowiada Kacpra Nosarzewskiego

Myślenie o przyszłości w rozwoju dzieci i młodzieży

Badania pokazują, że już cztero-pięciolatki tworzą swoje wizje przyszłości. Chociaż zazwyczaj nie przypominają one dorosłego jej rozumienia, to dzieci wiedzą, że przyszłość będzie inna niż teraźniejszość.

Ich wizje nie obejmują całego świata, lecz raczej znaną im z bliska rzeczywistość lokalną. Ich prognozy są zlepkami wiedzy z doświadczenia, bajek i filmów science-fiction. Jednak dzieci potrafią również odróżniać przyszłość pożądaną od prawdopodobnej, tej, która może faktycznie zaistnieć. Myślenie o przyszłości małych dzieci wyróżnia znaczny stopień optymizmu. Wykazują też postawę proaktywną – wierzą, że ich postępowanie może uczynić przyszłość taką, jaką chciałyby zobaczyć.

Badania wskazują, że wraz z wiekiem, po 7. roku życia, kiedy dzieci idą do szkoły, rośnie ich świadomość przeszkód na drodze do osobistego sukcesu. Zdają też sobie sprawę z ogólnych zagrożeń, które dotyczą nas wszystkich. Pro-aktywna postawa u dzieci maleje. Dzieci potrafią jeszcze powiedzieć, o jakiej przyszłości marzą, ale jednocześnie stają się świadome, że ta wizja taka jest utopijna. Luka pomiędzy przyszłością oczekiwaną a spodziewaną z upływem lat stale się poszerza. Maleje wiara we własne możliwości. Rozwija się bierność.

Dzieci i młodzież źle radzą sobie z abstrakcją i złożonością przyszłości

Dzieci tłumią poczucie beznadziei na dwa sposoby. U niektórych ma to postać zaburzenia wizji przyszłości. W badaniach na całym świecie otrzymuje się powtarzające się wyniki, które pokazują, że wizje przyszłości osobistej, prywatnej formułowane przez młodzież są sprzeczne z ich wizjami przyszłości świata. Nastolatki obawiają się całkowitej degradacji środowiska, wojen i katastrof naturalnych i, jednocześnie, paradoksalnie, w środku tej apokalipsy oczekują dla siebie szczęśliwego życia, w przyjemnym i przyjaznym otoczeniu. Ich wizje świata charakteryzuje zazwyczaj nadmierny pesymizm, a wizje osobiste niczym niepoparty – optymizm. Na świat spadną plagi głodu, wojny, ekstremizmów, a ja tymczasem będę sobie spokojnie żyła lub żył w małym domku na przedmieściach, otoczony rodziną i przyjaznymi sąsiadami. Niestety, to niemożliwe, rozdźwięk jest zbyt duży.

U innych młodych ludzi, zaczyna się bierne oczekiwanie na to, że zmiany nastąpią same, tzw. pasywna nadzieja. Jej szczególnym przejawem jest wiara w bardzo szybki postęp technologiczny, który rzekomo rozwiąże wszystkie problemy, połączona z brakiem zaangażowania w ten postęp. Innymi słowy młodzi ludzie oczekują, że wynalazcą, naukowcem, innowatorem będzie ktoś inny. Kiedy pomyślimy, ilu spośród studentów pierwszego roku nawet najlepszej uczelni w kraju, którą jest UW, hołduje temu poglądowi, to włos jeży się na głowie. Bo kto weźmie odpowiedzialność za stawienie czoła wyzwaniom przyszłości?

W efekcie, młodzi dorośli są bierni wobec życia i otoczenia. Ich energia skupia się na zapewnieniu sobie dobrej przyszłości w najwęższym sensie, czyli na poszukiwaniu wysoko płatnej pracy i założeniu rodziny.

To znaczy, wyobraźmy sobie, że chcemy za wszelką cenę znaleźć się w tym domku na przedmieściach, albo w mieszkaniu rodem z TVNowskiego serialu, a co się będzie działo za drzwiami, za oknem, to nas już nie dotyczy. Nie bierzemy za to odpowiedzialności, bo przyszłość skurczyła nam się do rozmiarów dziurki od klucza do nowego mieszkania. To jest takie tragiczne minimum egoizmu, podmalowane, jak kto spyta deklaracjami o dążeniu do tzw. szczęścia rodzinnego.

Młodzi ludzie nie próbują poprawiać jakości życia w innych obszarach, bo albo wierzą, że to stanie się samo, albo myślą, że nie mają na to wpływu. Tymczasem – poza katastrofami naturalnymi, jak wybuchy wulkanów czy upadki meteorytów, przyszłość ludzkości nie dzieje się sama, tylko jest kształtowana przez każdego z 7 miliardów ludzi, którzy zamieszkują tę planetę. Nie tylko przyszłość indywidualną, lecz także zbiorową.

Jeżeli młodzi ludzie nie zmienią swojego podejścia do przyszłości, to przez swoją bierność nie będą potrafili przyczynić się do budowy świata, w którym chcieliby żyć. Wymarzony ideał będzie coraz bardziej odbiegał od szarej rzeczywistości.

Jedna lekcja o przyszłości podniesie Futures Literacy uczniów

Czy możemy jakoś zatrzymać proces, który następuje po 7. roku życia? Możemy spróbować go odwrócić. Riel Miller, ceniony ekspert w dziedzinie studiów nad przyszłością z UNESCO, z którym współpracuje mój zespół, rozwinął pojęcie „Futures literacy” – kompetencji w zakresie przyszłości. To umiejętność rozsądnego radzenia sobie z przyszłością, obejmująca systematyczne myślenie o przyszłości i przygotowanie się do niej.

Osoba, która ma wysokie kompetencją w dziedzinie przyszłości stale odkrywa i kwestionuje własne założenia. Rozumie, że przyszłość nie jest zdeterminowana, tylko  zależy od szeregu czynników, i na wiele z tych czynników mamy wpływ. Osoba kompetentna w dziedzinie przyszłości potrafi przygotować się na najgorszy scenariusz i jednocześnie aktywnie dążyć do realizacji scenariusza przez siebie pożądanego. Skoro taka umiejętność może być kształtowana, to system oświaty powinien wpajać ją dzieciom już od pierwszego dnia w szkole, prawda?

Doświadczenia metodyków z całego świata pokazują, że edukacja ma wpływ na poziom kompetencji w zakresie przyszłości.

Australijscy badacze wywodzą tę tezę z faktu, że dziewczęta, które tradycyjna edukacja nieco dyskryminuje, nie daje im odpowiednio dostosowanego programu, kończą szkołę z wyższym poziomem kompetencji w zakresie przyszłości. Czyli ponieważ programy szkolne są pisane z myślą o chłopcach, to szkolne pranie mózgu nie działa tak dobrze na dziewczyny. Rzadziej wykazują się one pasywną nadzieją, bardziej interesują się przyszłością swoją i otoczenia, chcą ją  aktywnie kształtować. Mają też mniejsze poczucie bezradności.

Z innych badań wynika, że wyższymi kompetencjami w dziedzinie przyszłości niezależnie od płci, wykazują się absolwenci szkół steinerowskich, znanych również jako waldorfskie. W tym systemie kształcenia m.in. poszczególne przedmioty łączone są w szersze bloki, co rozwija całościowe postrzeganie rzeczywistości, a różne zagadnienia nauczane są w praktycznym kontekście. Szkoły steinerowskie kładą też większy nacisk na rozwój indywidualnej wrażliwości i kompetencji miękkich. Wysoko stawiają znaczenie przedmiotów artystycznych.

Źródło fotografii – strona UW na FacebookuJedna lekcja o przyszłości - Kacper Nosarzewski z PTSP

Jedna lekcja o przyszłości w polskiej szkole

Czy Polska szkoła tego potrzebuje? Nasza szkoła, zwykle publiczna, w mieście i na wsi, ta szkoła z której przychodzą kandydaci na studia wyższe, również na UW i z której młodzi ludzie wychodzą szukając pracy i sensu w życiu? Uważam, że tak, i to z kilku powodów.

Nasza młodzież musi nabyć tę zdolność, aby przygotować się na szybkie tempo zmian zachodzących w dzisiejszym świecie. Aby uświadomić sobie, że podejmowane dziś decyzje mają swoje konsekwencje w przyszłości. Aby docenić fakt, że ludzkie działania realizowane są z myślą o przyszłości. Wreszcie aby, przyjąć do wiadomości, że historia – jest niezmienna, a przyszłość możemy jeszcze ukształtować

Jak edukacja taka powinna wyglądać? To przede wszystkim zwrócenie uwagi na złożoność, na relacje przyczynowo-skutkowe i na indywidualną zdolność myślenia krytycznego.

Przyszłości nie da się wykładać, tak jak wykłada się historię. Nauka o przyszłości powinna być raczej wkomponowana w cały program nauczania, by dać uczniom narzędzia do realnego wykorzystania wiedzy zdobywanej w szkole,  do kształtowania przyszłości przy pomocy tej wiedzy. Takie podejście funkcjonuje w praktyce w Nowej Zelandii, gdzie orientację na przyszłość wpisano w założenia programów nauczania.

Na poziomie licealnym to podejście działa również w Australii, gdzie perspektywa przyszłościowa stanowi integralny element nauczania o zrównoważonym rozwoju.

Historia będzie nauczycielką przyszłości, jeśli dobrze ją opowiemy

Nawet jedna lekcja historii może stać się jedną lekcją o przyszłości. Z jednej strony, możemy sprowadzić historię Uniwersytetu Warszawskiego do liczb i faktów: założony w 1816 roku, dziś ma 47 tysięcy studentów i już 44. rektora. Słusznie zauważą Państwo, że byłoby to wypaczenie idei nauki historii. Dobry nauczyciel zainteresuje uczniów czymś więcej niż zbiorem suchych faktów, uświadomi, że liczy się kontekst:

O czym myśleli  Staszic i Kostka Potocki, kiedy projektowali jego istnienie? Jak w jego zmiennych losach odbija się historia polskiego dążenia do wolności – powstań, pracy pozytywistów? Jak to się stało, że wydał absolwentów, którzy zmieniali świat: czterech prezydentów, noblistów takich jak Menachem Begin, Józef Rotblat i Leonid Hurwicz. Rozważania na te tematy i inne tematy są niezwykle wartościowe, prowadzą do całego mnóstwa istotnych wniosków, tłumaczą funkcjonowanie świata. ALE w dalszym ciągu brakuje w tej nauce puenty, wisienki na torcie, która dopiero nada jej właściwy sens i znaczenie. A puenta ta powinna brzmieć: W jaki sposób wiedzę o tym co było i jak do tego doszło wykorzystać do pokierowania przyszłością w pożądanym kierunku? W jakim stopniu wiedzę o funkcjonowaniu świata w przeszłości mogę przełożyć na jego obecne i przyszłe funkcjonowanie? Jak analizować to, co będzie inaczej?

Bez tego jest tak, jak gdybyśmy w szkole jazdy samochodem o budowie pojazdu, o tym, jak się go uruchamia i jak działa kierownica i pedały, a nie uczyli o tym, że nagłe skręcenie kierownicy może powodować poślizg, albo że inni użytkownicy drogi nie zawsze zachowują się racjonalnie i przewidywalnie.

Czy przyszły minister, przyszła prezeska wielkiej firmy, przyszły rodzic albo działacz społeczny – pozbawiony informacji o tym, jak niesprawdzone założenia i błędy poznawcze sprowadzają go na manowce, kiedy próbuje podjąć ważną decyzję, jest właściwie przygotowany do podejmowania tych decyzji?

Więc może powinniśmy uczyć i o tym, że Ci, którzy odcisnęli pozytywny ślad na historii UW nie mieli szklanej kuli z dokładnymi prognozami, nie wiedział, czy ich działania dadzą sukces. Ale wiedzieli zapewne, że do nich należy – spróbować nadać ambicjom i nadziejom realny kształt i wziąć pod uwagę, co może pójść nie tak.

Jest różnica? Takich zmian w edukacji potrzeba, żeby przestawić myślenie uczniów z pasywnej nadziei i mętnych wyobrażeń, na świadomą, krytyczną i sprawczą postawę.

Jedna lekcja o przyszłości już się wykuwa

Włączenie do programu i praktyki nauczania orientacji na przyszłość wyraża się więc przede wszystkim:

  • W zachęcaniu młodzieży do tworzenia wizji przyszłości, ich krytycznej oceny (krytyczne myślenie, tak bardzo potrzebne), zderzania ich ze sobą i zmieniania
  • W pokazywaniu i uświadamianiu złożonych ciągów przyczynowo-skutkowych oraz pętli sprzężeń zwrotnych, które wpływają na rozwój zdarzeń
  • W stymulowaniu działań oddolnych i kształtowaniu poczucia sprawczości wśród dzieci i młodzieży.

Skoro zachęcam Państwa do aktywności w tym kierunku, powinienem też przyznać, że nasze stowarzyszenie już prowadzi prace, na razie badawcze, a wkrótce wdrożeniowe, które przybliżają ten cel w polskich szkołach.

Od stycznia, w ramach większego projektu Instytutu Wolności, ukierunkowanego na kształtowanie postaw przedsiębiorczych, prowadzimy badania nad „Jedną lekcją o przyszłości”, niedługo będziemy testować naszą polską wersję rozwiązań z różnych stron świata w kilkudziesięciu szkołach w Polsce.

Robimy mały krok – ale słyszymy, że to krok w dobrą stronę i zachęcamy do pójścia w tym samym kierunku.

Całkowita zmiana programów nauczania w Polskiej szkole, tak by były one w 100% zorientowane na przyszłość, chyba nie byłaby całkiem zgodna z naszym charakterem narodowym. Ponieważ jednak nauka o przyszłości może być wplatana w programy nauczania, a innowacje edukacyjne są w polskiej szkole mile widziane, to wierzę głęboko, że wdrożenie jej elementów jest możliwe. Ile lekcji o przyszłości sami odebraliśmy w szkole? Niewiele, a często pewnie ani jednej. Tego już nie zmienimy, ale zmieńmy przyszłość. Dajmy nowemu pokoleniu coś lepszego.