Wojna na Ukrainie: wyzwanie dla cywilizowanego świata

W futurologii powszechne jest badanie scenariuszy przyszłości narodów, społeczności i jednostek. Te scenariusze mogą być pożądane i niepożądane, utopijne i dystopijne, prawdopodobne i mało prawdopodobne. W dzisiejszych czasach tak odmienne przyszłości mogą niesprzecznie współistnieć w głowie jednej osoby, która zwykle uważa je za wizje niejasne, odległe od prawdziwego życia i ostatecznie nie tak ważne w porównaniu z codziennymi problemami. Wojna radykalnie zmienia sytuację.

Scenariusze dystopijne, znane wcześniej tylko z filmów, nagle stają się rzeczywistością. Sytuacja szybko się zmienia i nikt nie wie, czego oczekiwać od jutra. Równie prawdopodobne wydają się radykalnie odmienne scenariusze, które prowadzą do zwycięstwa lub porażki. Wojna informacyjna tylko komplikuje sytuację, dezorientując ludzi i doprowadzając ich na skraj załamania nerwowego.

W takich warunkach psycholodzy radzą wyraźnie oddzielić rzeczy, na które dana osoba może mieć wpływ, od tych, na które nie ma wpływu, i skupić się na tych pierwszych. Czyli – dbać o siebie, swój dom, wykonywać przydatne zadania w miejscu pracy lub w organizacjach wolontariackich. Jednocześnie niewskazane jest oglądanie kanałów informacyjnych wypełnionych szokującymi doniesieniami o wydarzeniach, na które nie mamy wpływu. Wszystko to przypomina dwa składniki przyszłości, o których pisał wybitny futurolog Bertrand de Jouvenel. W szczególności pisał on o przyszłości, która dominuje nad człowiekiem (np. „będzie padać”) w kontraście do przyszłości, na którą mamy wpływ („zmoknę, jeśli nie wezmę płaszcza przeciwdeszczowego”). W czasie wojny zbyt dużo jest tej odmiany przyszłości, która dominuje. Człowiek czuje się zupełnie bezradny. Jeśli jednak ludzie zdołają się opanować i zaczną wpływać na to, co mogą zmienić, to prawdopodobnie będą w stanie zmienić perspektywy, które wcześniej wydawały się jasno zdefiniowane.

Ukraińcy wiedzą, jakiej przyszłości chcą

Ukraińcy podeszli do wojny z mocnym przekonaniem, że jakiekolwiek przyszłe opcje pozostawania w orbicie rosyjskich wpływów są wysoce niepożądane. W ciągu ostatniej dekady samozwańczy rosyjski „car” osiągnął to, że wizerunek Rosji utracił resztki atrakcyjności dla społeczeństw sąsiednich państw. Rosja coraz bardziej kojarzy się z agresją, groźbami, poniżeniem, fałszywą propagandą i starzejącym się carem w bunkrze. Od czasu ataku na Gruzję i aneksji Krymu Rosja śmiało i szybko posuwa się w kierunku przeciwnym do wolności, godności i postępu – podstawowych wartości Europejczyków. Sami Rosjanie – którym te wartości nie są obojętne – uparcie tego nie zauważali. Co więcej, po zorganizowaniu bezprecedensowej od czasów Hitlera, krajowej i międzynarodowej machiny propagandowej, Rosjanie uwikłali się we własne kłamstwa i uwierzyli własnym wymysłom, że rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy chcą, aby rosyjski rząd wkroczył na ich terytorium, że będą gotowi go powitać i poprzeć.

W ostatnich tygodniach przed wojną Ukraińcy byli w stanie zawieszenia i dezorientacji. Z jednej strony prezydent USA Biden i zachodni eksperci konsekwentnie argumentowali, że inwazja na dużą skalę jest nieuchronna. Z drugiej strony władze ukraińskie rzekomo niespecjalnie w to wierzyły, a zdrowy rozsądek podpowiadał, że próba zajęcia nowych terytoriów na Ukrainie nie byłaby korzystna dla Rosji. Można było zakładać, że jeśli polityka agresywnego wschodniego sąsiada opiera się na racjonalnej kalkulacji i pragmatyzmie, to atak nie nastąpi. Rzeczywiście był to stan nienormalny, który przerósł wszelkie wcześniejsze wątpliwości i obawy związane z epidemią koronawirusa. Analitycy stworzyli wiele scenariuszy, a ludzie, polegając na swojej intuicji, skupili się na robieniu zapasów żywności i leków, przygotowywaniu „walizki ewakuacyjnej” i planowaniu jakimi środkami komunikacyjnymi strefę konfliktu opuszczą dzieci. Nikt nie był niczego pewien.

Wojna – jaskrawe podziały i mentalność roju

Wczesny poranek 24 lutego 2022 r. (obecnie równie ważna data dla Ukraińców jak 1 września 1939 r. lub 22 czerwca 1941 r.) położył kres niepewności i zapoczątkował zupełnie nową rzeczywistość na Ukrainie. Rosyjskie rakiety spadające na spokojne ukraińskie miasta wywołały zbiorowe wspomnienia przekazywane z pokolenia na pokolenie, w opowieściach i literaturze, o okropnościach II wojny światowej, stalinizmu i Hołodomoru. Popularna wizja faszystowskiego charakteru reżimu rosyjskiego i Putina jako nowego Hitlera potwierdziła się. W tej rzeczywistości wyraźnie zarysowała się oś „dobro – zło”. Ludność Ukrainy zaczęła działać jak skoordynowany mechanizm, ostatecznie grzebiąc nadzieje generałów Putina na blitzkrieg. Niektórzy eksperci porównują reakcję ukraińskiego społeczeństwa do ula, który wyroił się w reakcji na naruszenie go przez najeźdźców. Cały rój wściekłych pszczół powstał, by bronić swojego domu. Bardzo trudno się przed nim ukryć.

Model roju, kopca termitów czy mrowiska jest wzorem do naśladowania dla wielu współczesnych inżynierów i techników. Intuicyjnie czują, że przyszłość opiera się na podobnych, złożonych systemach zdolnych do samoorganizacji. Wielu z nich uważa, że ​​zadaniem nowych technologii jest przekształcenie społeczeństwa ludzkiego w coś w rodzaju wielkiego mrowiska kontrolowanego przez sprytne algorytmy. Jednak do tej pory wszelkie osiągnięcia technologiczne w tej dziedzinie są tylko bladą kopią nie tylko biologicznej, ale także społecznej rzeczywistości. Przykładem takiej samoorganizacji są Ukraińcy, którzy pod wpływem wielkiego zagrożenia zapominają o wszelkich sprzecznościach i jednoczą się dla wspólnego celu. Wcześniej przykładem tego był Majdan, teraz jest opór wobec agresora, ale wszystkie te wydarzenia są częścią tego samego łańcucha. W takich warunkach ludzie sami, bez kierownictwa z góry, dbają o przestrzeganie norm postępowania, dbają o własne bezpieczeństwo materialne i podtrzymują morale poprzez wzajemną pomoc, pieśni i twórczość. Nie jest jednak jasne, jak długo ten stan rzeczy może trwać w obliczu rosyjskiego terroru wymierzonego w ludność cywilną.

Zachód: wyparcie czy krótkowzroczność?

Inną ważną kwestią jest to, jak Europa i świat zdołały ponownie do tego dopuścić, pomimo wszelkich zapewnień o nieustannym postępie społecznym. W ostatnich dziesięcioleciach badanie zagrożeń dla istnienia cywilizacji na Ziemi stało się modnym tematem badawczym. Jednak w swoich ograniczeniach nikt nie poświęcał wystarczającej uwagi prawdopodobieństwu wielkiej wojny między państwami świata, zwłaszcza wojny nuklearnej. Nowoczesny system technokratycznego zarządzania stara się uchwycić wszystkie niezliczone czynniki i wziąć je pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Jednak coraz więcej tego, co krytyczne, znika z pola widzenia. W naszym przypadku większość świata nie zauważyła lub zignorowała pojawienie się i umocnienie neofaszystowskiego reżimu w Rosji, dla którego ataki terrorystyczne na ludność cywilną, egzekucje i zatrucia polityków czy obrońców praw człowieka, brutalne ingerencje w sprawy innych państw, awanturnicze działania militarne i wrogość wobec innych narodów, a teraz terroryzm nuklearny stały się powszechne.

Wiele osób twierdzi teraz, że Rosja chce przywrócić świat do początku zimnej wojny, z zachowaną równowagą sił i wyraźnie podzielonymi obszarami wpływów. Jednak Rosja w dużej mierze wróciła do stanu podobnego do II wojny światowej. Armia rosyjska nie przestrzega żadnych norm międzynarodowego prawa humanitarnego. Za swojego wroga uważa całą zachodnią cywilizację, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, a wszystkie państwa, które odważą się bronić przed atakami, w rosyjskiej propagandzie natychmiast odmalowywane są jako amerykańskie marionetki. Głównymi środkami Rosji w zdobyciu przewagi w czasie wojny są masowe bombardowania miast z powietrza, zalewanie frontu “mięsem armatnim” oraz wszechstronna propaganda całkowicie oderwana od rzeczywistości. Smutne lekcje historii nie zostały odrobione. Pomimo znaczących zmian na świecie i w retoryce, najważniejsze w polityce międzynarodowej pozostało bez zmian – równowaga sił między mocarstwami jądrowymi, przywileje jednych państw kosztem drugich, niezdolność instytucji międzynarodowych do powstrzymania wojny.

Przyszłość była na wyciągnięcie ręki

A wszystko to dzieje się w czasie, gdy zewnętrzne zagrożenia dla ludzkiej cywilizacji są większe niż kiedykolwiek. W swojej ekspansji ludzkość osiągnęła jasno określone granice i powinna pomyśleć o przeformatowaniu swoich działań i osiągnięciu globalnego porozumienia w kluczowych kwestiach. Zamiast tego cofamy się o 80 lat i znów mamy do czynienia z krwiożerczymi dyktatorami, którzy w swoich snach podbijają świat.

Kiedyś wierzyliśmy, że po 1991 roku nie ma alternatywy dla liberalnej demokracji. Jednak Rosjanie, obawiając się niepewności lat 90., wychowali nowego tyrana i pod jego skrzydłami czują się znacznie lepiej.

Wcześniej byliśmy przekonani, że instytucje międzynarodowe zostaną jedynie wzmocnione, a prawa człowieka staną się prawdziwie uniwersalnym standardem. Teraz ONZ coraz bardziej przypomina przedwojenną Ligę Narodów, a ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości powracają do Europy.

Kiedyś uważaliśmy, że partnerstwo handlowe i gospodarcze zmusi wszystkich do przestrzegania zasad i jest gwarancją powstrzymania wrogości. Teraz jest jasne, że zyski z handlu mogą zostać przekształcone w międzynarodową korupcję i propagandę, podważając fundamenty systemu.

Kiedyś myśleliśmy, że dobrobyt materialny będzie proporcjonalny do inteligencji i wytrwałości danej osoby, ale teraz widzimy rosnące nierówności i akumulację pieniędzy u tych, którzy w ogóle na to nie zasługują. I wydają je na awanturniczą politykę, terroryzm i wojnę.

Wcześniej zapewniano nas, że technologia informacyjna przyniesie decentralizację i wolność. Okazało się jednak, że jest umiejętnie wykorzystywana przez autorytarne reżimy i wrogów wolności.

Mówiliśmy, że futurologia przeszła od przewidywań do tworzenia przyszłości w oparciu o wspólne wartości i wyobrażenia pożądanej przyszłości. Ale przeszłość nie odpuszcza. Scenariusze konfrontacji nuklearnej i nowego podziału świata stają się coraz bardziej realne, a wartości humanizmu i solidarności schodzą na dalszy plan.

Na tym świecie coś zasadniczo poszło nie tak. Teorie minionych dziesięcioleci i międzynarodowa retoryka za bardzo odeszły od praktyki. A dzisiejszy kryzys to dobra szansa, żeby to zmienić. Jeśli jednak realne decyzje znów zastąpi mgła pustych stwierdzeń i zamiast „patrzeć w górę” wszyscy zwyczajowo chowają głowy w piasek, nie należy spodziewać się pozytywnej stabilności, a wszelkie obrazy upragnionej przyszłości będą nieosiągalne dla obecnych pokoleń.