• Postępujące zmiany klimatu są trendem o potencjalnie największych negatywnych skutkach dla przyszłości świata.
  • Wzrost emisji gazów cieplarnianych związany jest ściśle z rozwojem ludzkiej cywilizacji. Holocen cechował się nadzwyczaj stabilnymi warunkami klimatycznymi – działalność człowieka to zmienia. Według naukowców antropogeniczna zmiana klimatyczna jest nieodwracalna, pozostaje jej mitygacja oraz adaptacja do jej skutków.
  • Daleko posunięty technooptymizm i kosmiczne „plany B” nie powinny oznaczać rezygnacji z jedynych dziś dostępnych narzędzi, dążenia do poważnego ograniczenia emisji CO2 i zeroemisyjności. Konieczna jest szybka transformacja sektora energetycznego, z uwzględnieniem sprawiedliwej transformacji regionów wrażliwych, a następnie dostosowania gospodarki, infrastruktury, transportu oraz usług publicznych.
  • Oprócz zjawisk klimatycznych dotykających bezpośrednio Polskę, kraj narażony będzie na szersze reperkusje zmian globalnych.

Antropogeniczne zmiany klimatu

W opisie megatrendu „Utrata bioróżnorodności” stwierdziłyśmy, że „ludzkość przekształca krajobraz oraz konsumuje zasoby naturalne w tempie uniemożliwiającym ich naturalne odtworzenie. Aby umożliwić naturalną regenerację zasobów planety, potrzebowalibyśmy nie jednej, ale 1,75 planety”.

Jeszcze kilka dekad temu można było mieć wrażenie, że wpływ człowieka na środowisko ogranicza się do bieżącej i historycznej konsumpcji zasobów naturalnych i przekształcania środowiska naturalnego na potrzeby mieszkalnictwa, rolnictwa, przemysłu oraz rozbudowy infrastruktury. Na przykład wycięliśmy lasy, bo taka była gospodarcza potrzeba. Teraz moglibyśmy jednak spróbować odtworzyć te zasoby, zaprzestając ich eksploatacji  i pozwalając im się zregenerować. Dziś jednak opinia publiczna, zwłaszcza po publikacji specjalnego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) z 2018 roku oraz jego licznych omówieniach, nie powinna mieć wątpliwości, że działalność człowieka ma znacznie poważniejsze konsekwencje – nie tylko dla planety, lecz także dla pomyślnego istnienia samej ludzkości.

Mechanizm ocieplenia, czyli skąd wiadomo, że to sprawka człowieka

Efekt cieplarniany sam w sobie nie jest niczym złym. Bez niego temperatura naszej planety byłaby o 30 niższa. Dzięki temu naturalnemu zjawisku, podobnemu do funkcjonowania szklarni, Ziemię pokrywają oceany i pełne różnorodności ekosystemy lądowe. Jednak ta naturalna cecha ziemskiej atmosfery również sprawia, że naruszenie bilansu energetycznego Ziemi ma – i przy utrzymaniu obecnych tendencji będzie miało w przyszłości – tak poważne konsekwencje.

Wedle wiedzy naukowej, średnia temperatura na naszej planecie zależy od ilości promieniowania słonecznego pochłanianego przez powierzchnię Ziemi i atmosferę oraz od ilości i rodzaju gazów cieplarnianych w atmosferze. Wzrost emisji tych gazów oraz ich koncentracja w powietrzu przyczynia się do nadmiernego nagrzewania się Ziemi, przyrostu energii w systemie klimatycznym i w efekcie zaburzenia bilansu energetycznego planety.

Najważniejsze gazy cieplarniane – para wodna, dwutlenek węgla i metan – mają zdolności pochłaniania i emitowania ciepła. Gdy ich koncentracja wzrasta, oddawanie energii w przestrzeń kosmiczną jest utrudnione i temperatura Ziemi wzrasta. Zmiany stężeń tych gazów podlegają różnym regułom, ale „najoporniejszym” z gazów cieplarnianych jest CO2. W przeciwieństwie do pary wodnej i metanu, usuwanie dodanego do powietrza dwutlenku węgla trwa setki i tysiące lat. Nic tak efektywnie nie dodaje CO2 do atmosfery, jak działalność człowieka.

OPIS I ZNACZENIE MEGATRENDU

Antropocen: bogacimy się, a przy tym śmiecimy i zmieniamy klimat

Opierając się na rzetelnej wiedzy naukowej nie możemy zaprzeczyć, że żyjemy w czasach niesłychanej aktywności człowieka, która znacząco zmienia stan systemu klimatycznego oraz funkcjonowanie globalnych procesów przyrodniczych. O tym, jak bardzo działalność człowieka na Ziemi potrafi wpłynąć na stan środowiska oraz różnorodność biologiczną, pisałyśmy już w megatrend „Utrata bioróżnorodności”.

Wzrost emisji gazów cieplarnianych związany jest ściśle z rozwojem ludzkiej cywilizacji. Występuje już od rewolucji neolitycznej, czyli przechodzenia od łowiectwa-zbieractwa i koczownictwa do produkcji żywności – rolnictwa i hodowli – oraz do osiadłego trybu życia. Jednak dramatyczny wzrost stężenia dwutlenku węgla przyniosło dopiero kolejne przejście – od produkowania dóbr w warsztatach i manufakturach do coraz bardziej masowej i zautomatyzowanej produkcji fabrycznej w XVIII–XIX wieku, określanej jako rewolucja przemysłowa. W ostatnich 200 latach poziom dwutlenku węgla wzrósł o 40 procent, a skumulowana antropogeniczna emisja CO2 od 1876 do końca 2017 roku wyniosła 2,2 miliarda ton metrycznych (GtCO2). Przełożyło się to na wzrost koncentracji CO2 w atmosferze z 300 ppm w 1900 roku aż do ponad 415 ppm w maju 2019. W skrócie: holocen cechował się nadzwyczaj stabilnymi warunkami klimatycznymi – działalność człowieka to zmienia. Według naukowców antropogeniczna zmiana klimatyczna jest nieodwracalna, pozostaje jej mitygacja oraz adaptacja do jej skutków.

Emitujemy – i co nam się stanie?

Poziom wody w oceanach

Kiedy poziom wody w oceanach wzrośnie o choćby metr, negatywne skutki dotkną milionów ludzi.

Postępujące ocieplenie klimatu jest trendem o potencjalnie największych negatywnych skutkach dla przyszłości świata, gdyż jego utrzymanie się może stanowić zagrożenie dla przetrwania gatunku ludzkiego na Ziemi. Zmierzamy do przekroczenia kolejnych punktów krytycznych w systemie planetarnym Ziemi. Zbliżamy się więc do zmian nie tylko o znaczeniu regionalnym czy jednostkowym, ale do zmiany stanu równowagi całego systemu. Mówimy tu zarówno o topnieniu wieloletniej zmarzliny czy lodów arktycznych, jak i zmniejszaniu się powierzchni lasów amazońskich czy raf koralowych. Biorąc pod uwagę inne megatrendy, takie jak wzrost populacji świata, rosnąca klasa średnia, postępująca urbanizacja, wzrost popytu na energię, trudno spodziewać się szczególnie pozytywnych scenariuszy. Konieczna jest szeroko zakrojona transformacja dzisiejszego status quo aby uniknąć dalszej antropogenicznej zmiany klimatu. 

Przekroczenie kolejnych punktów krytycznych w systemie planetarnym oznacza nie tylko kataklizmy i gwałtowne zjawiska pogodowe. To również występowanie ekstremalnych temperatur, pustynnienie terenów, wydłużanie okresów suszy i pożary o wielkiej skali. Ponadto są to takie zjawiska jak topnienie lodowców, rosnący poziom wód morskich, zakwaszanie oceanów, wymieranie gatunków i utrata bioróżnorodności. Wszystko to w pewnej skali już się dzieje i w dużym stopniu jest już nieuniknione. W dłuższej perspektywie dla człowieka oznacza to utratę niżej położonych terenów przybrzeżnych oraz mniejszych wysp, niedobory wody pitnej, spadki plonów i deficyty żywności, rozszerzenie stref niezdatnych do życia oraz ograniczenie dostępności usług ekosystemowych. 

Ocieplenie klimatu ma swoje konsekwencje

Zaniechanie mitygacji zmian klimatycznych prowadzić będzie pośrednio do nasilających się migracji ludności potencjalnie o wielkiej skali, przede wszystkim do miast, malejącego bezpieczeństwa żywnościowego i wzrostu napięć międzynarodowych, m.in. na tle konkurencji o zasoby, w tym wojen o wodę i żywność [zobacz: megatrendy omawiające te zagadnienia]. Na każdym etapie mogą występować kryzysy gospodarcze, warunkowane cyklem koniunkturalnym i incydentalne, a także geopolityczne lub lokalne konflikty społeczno-polityczne, np. w związku z rosnącą przestępczością zorganizowaną. 

Chociaż skutki ocieplenia klimatu najmocniej dotykają obecnie małe wyspy, w tym głównie wyspy położone na Pacyfiku, kontynent afrykański oraz południowo-wschodnią Azję – co otwiera dyskusję o sprawiedliwości klimatycznej i regionach szczególnie wrażliwych – negatywne konsekwencje zmian klimatycznych odczuwalne będą na całym świecie.

Dlaczego tak pesymistycznie?

Według wspomnianego już specjalnego raportu Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) z 2018 roku, średnia globalna temperatura wzrosła już o 1 w stosunku do temperatur z ery przedindustrialnej (ustalonych jako średnia dla lat 1850–1900). Przy obecnych trendach granica 1,5 zostanie przekroczona pomiędzy 2030 a 2050 rokiem i prawdopodobnie dojdzie do 2°C w połowie wieku. 

Zgodnie z porozumieniem paryskim z 2015 roku, 195 państw świata postanowiło utrzymać globalną temperaturę istotnie poniżej 2°C względem epoki przedprzemysłowej. Sygnatariusze  zadeklarowali też, że podejmą działania mające na celu nieprzekroczenie 1,5 (aktualizacja celów przewidywana jest na COP26 w 2021 roku). Przekroczenie tego progu oznaczać będzie „zaledwie” powszechne fale upałów, związane z nimi susze i pożary, niedobory wody pitnej we wrażliwych regionach i spadek produkcji żywności. Ponadto do 2100 roku permanentnie zalane zostaną tereny zamieszkane obecnie przez 46 milionów ludzi. Zatem już teraz można powiedzieć, że stanie się to niezależnie od podjętych działań.

Osiągnięcie celu 1,5 miałoby zostać zrealizowane dzięki nadzwyczaj szybkiemu wyhamowaniu wzrostu, a następnie ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych w skali świata. Wymagałoby też równoległego usuwania CO2 z atmosfery na wielką skalę (co jak do tej pory nie jest technicznie możliwe). Jednak nawet zdecydowane działania nie oznaczają zupełnego zahamowania zmian klimatu.

Katastrofalne skutki ocieplenia klimatu

Powodzie

Ulewne deszcze i inne klęski żywiołowe zwiększają swoją częstotliwość w miarę postępów zmian klimatu.

Skala skutków zmiany klimatu będzie też rosnąć odpowiednio do wzrostu temperatur. Jak wskazuje raport IPCC, przy wzroście globalnych temperatur o 2°C względem epoki przedprzemysłowej, konsekwencje zmian klimatu dotkną aż o 50 procent ludzi więcej niż w wypadku wzrostu temperatury o 1,5. Dodatkowo, w większości symulowanych przez IPCC scenariuszy nie udaje się zatrzymać wzrostu temperatury bez tymczasowego przekroczenia progu 1,5℃. Oznacza to, że stopniowa adaptacja do skutków wyżej wymienionych katastrof jest konieczna już dziś.

Poszczególnym państwom grozi potężny i wieloaspektowy kryzys jeśli zabraknie zdecydowanych działań politycznych związanych z priorytetyzacją strategii bezpieczeństwa, tworzeniem polityk społecznych dotyczących sprawiedliwej transformacji regionów wrażliwych, inwestycjami w prace badawczo-rozwojowe wspierające technologie. Jak dowodzi raport IPCC, ograniczenie wzrostu globalnych temperatur do 1,5 do 2100 roku może okazać się ekstremalnie trudne. Nie tylko wymaga ono zmniejszenia emisji netto CO2 do zera w 2050 roku oraz istotnej redukcji emisji innych gazów cieplarnianych, w tym w szczególności metanu, lecz także wdrożenia wspomnianej technologii wychwytu zwrotnego CO2.

W ramach porozumienia paryskiego postanowiono podjąć działania adaptacyjne do zmian klimatu. Dodatkowo kraje rozwinięte obiecały wesprzeć finansowo kraje rozwijające się. Musi stać się to oczywistością ze względu na skalę wyzwań oraz konieczność kolektywnej, globalnej transformacji. Jeśli bowiem temperatura wzrośnie drastycznie (ponad 2°C) – zostaną przekroczone kolejne punkty krytyczne, a to skutkować będzie bezpowrotnymi, dramatycznymi zmianami o skali planetarnej.

Co robić?

Aktywizm klimatyczny

Aktywizm klimatyczny ma zwiększać presję na zmiany i prezentować potrzeby większości wobec korzyści nielicznej garstki beneficjentów zmian klimatu.

W narracjach dotyczących konsekwencji zmian klimatu oraz wpływu działalności człowieka na degradację planety dominuje kilka wątków.

Z jednej strony silna jest narracja katastroficzna, podkreślająca „potworność” problemu, z którym musi zmierzyć się ludzkość. Słusznie – stan systemu klimatycznego jest poważnym wyzwaniem zarówno w sensie politycznym, jak i egzystencjalnym – społecznie i jednostkowo. Wobec tego pojawiają się quasi-religijne, alarmistyczne czy nawet apokaliptyczne wezwania do „nawrócenia”, wzbudzające nie tylko pewnego rodzaju „przebudzenie” i niezgodę na status quo, ale również wyrzuty sumienia. Wobec niemożności skutecznego działania indywidualnego rodzi sięmarazm, przekonanie o tym, że „już nic nie da się zrobić”. 

Do tego, jak pisze badająca dyskurs antropocenu prof. Ewa Bińczyk, dochodzi do splecenia wiedzy eksperckiej z doradztwem politycznym oraz rozstrzygnięciami o charakterze ekonomicznym i aksjologicznym. Zagrożenie katastrofą klimatyczną stawia zainteresowanych wobec konieczności redefinicji relacji człowieka z naturą. Silny jest również dyskurs nieprzerzucania kosztów i odpowiedzialności na następne pokolenia – kładący nacisk na odpowiedzialność polityków za reagowanie i kształtowanie rozwiązań. 

Wobec napięcia związanego z koniecznością zmierzenia się z licznymi, wieloaspektowymi wyzwaniami, stosunek do zmian klimatu jest wykorzystywany politycznie. Staje się narzędziem polaryzacji i prowadzi do populizmu klimatycznego bądź fetyszyzacji katastrofy. Jednak wobec tak emocjonalnego stosunku do zagadnienia pojawiają się także postawy antynaukowe, wzmacniane przez dezinformację.

Zmiany klimatu – trudno wysiąść w biegu

Narracje pragmatyczne i umiarkowane skupiają się na tym, że niełatwo będzie zmienić obecną sytuację. Szybkie odejście od wydobycia i wykorzystania paliw kopalnych – nie tylko węgla, na którym skupia się narracja, lecz także ropy naftowej i gazu – wydaje się niemożliwe. Przy tym podkreślane są niedostatki alternatyw takich jak odnawialne źródła energii czy mity dotyczące energetyki jądrowej. Wiara w sprawczość człowieka jest ograniczona, przy silnej koncentracji na antropocentrycznym postrzeganiu świata. Można również wskazywać na silny wpływ aktorów, w tym gospodarczych, zainteresowanych utrzymaniem business as usual, póki nowe technologie czy nastroje konsumenckie nie wskażą na korzyści z transformacji energetycznej, społecznej i biznesowej.

Jedną z bardziej dominujących narracji jest technocentryzm i związany z nim technooptymizm. Dzisiejsza wiara w decydującą rolę technologii w walce ze zmianami klimatu jest złudna. Prawdopodobnie przez kolejne dekady będziemy się mierzyć z bardzo słabą dojrzałością istniejących rozwiązań.. Inżynieria klimatu (geoinżynieria) – w tym potencjalne modyfikacje pogody, kontrola dochodzącego do Ziemi promieniowania słonecznego, aerozole w atmosferze czy sekwestracja dwutlenku węgla – jest jedynie zbiorem hipotez, mimo swojego oczywistego potencjału zmiany. Negacjoniści klimatyczni wykorzystują  ten fakt do utrzymania energetycznego status quo, opartego na paliwach kopalnych. 

Daleko posunięty technooptymizm nie powinien oznaczać rezygnacji z jedynych dziś dostępnych narzędzi i dążenia do ograniczenia emisji CO2. Zwłaszcza że metody geoinżynieryjne niosą za sobą poważne zagrożenia (w tym etyczne) dla ludzi i środowiska. Dlatego nie uwzględnia się ich w scenariuszach działań mających na celu ograniczenie zmiany klimatu.

POLSKA WOBEC MEGATRENDU

Polska należy do grupy państw rozwiniętych, które aktywnie przyczyniają się do zmian klimatu. W 2017 roku wyemitowaliśmy do atmosfery 327 MtCO2, co uczyniło nas 5. największym emitentem w UE oraz 21. emitentem CO2 na świecie. Ograniczenia emisji i działania adaptacyjne leżą w interesie Polski, ponieważ nie ominą jej skutki ocieplenia klimatu. Nasilać się będą ekstremalne zjawiska pogodowe takie jak gwałtowne nawałnice, huragany i trąby powietrzne oraz fale upałów (szczególnie mocno dotykające ludność miejską z uwagi na zjawisko tak zwanych miejskich wysp ciepła). 

Wraz ze wzrostem globalnych temperatur na terenie Polski obserwować będziemy z jednej strony narastające zagrożenie powodziowe, z drugiej zaś – dotkliwe susze prowadzące do obniżania się poziomu wód gruntowych. Zmiany te stanowić będą duże obciążenie dla rolnictwa, które może mieć problemy z utrzymaniem produkcji na dotychczasowym poziomie pomimo wydłużenia okresów wegetacji roślin. Rosnąć będzie znaczenie gatunków inwazyjnych. Wzrastać będzie ryzyko rozległych pożarów lasów oraz zniszczeń infrastruktury. Fale upałów i susze zwiększać będą dodatkowo możliwość występowania przestojów w elektrowniach w okresach letnich (wyłączenia prądu z powodu braków wody w systemach chłodzenia w połączeniu ze zwiększonym zużyciem energii do celów klimatyzacji).

Oprócz zjawisk klimatycznych dotykających bezpośrednio Polskę, kraj narażony będzie na szersze reperkusje zmian globalnych. Rosnące ceny żywności, niekontrolowane migracje klimatyczne, nasilające się napięcia geopolityczne (w tym wojny handlowe i możliwe konflikty zbrojne) oraz globalna recesja gospodarcza – wszystko to będzie mieć potężny negatywny wpływ na kondycję obywateli.

Transformacja energetyczna to priorytet polityki klimatycznej

Konieczna jest zatem szybka transformacja sektora energetycznego, z uwzględnieniem sprawiedliwej restrukturyzacji regionów wrażliwych. Należy dążyć do zeroemisyjnej elektryczności. Następnie trzeba dostosować gospodarkę, infrastrukturę i transport, aby osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 roku. Niezbędnym jest rozważenie dodatkowego opodatkowania emisji dwutlenku węgla. Po stronie konsumenckiej, państwo powinno dążyć do redukcji zużycia energii oraz zasobów takich jak woda (co wydaje się nierealistyczne), promować dostępne technologie energooszczędności i optymalizacji energetycznej budynków oraz wdrażanie technologii niskoemisyjnych i bezemisyjnych opartych na innych niż węgiel źródłach energii (OZE, atom, gaz ziemny).

W skali lokalnej samorządy powinny organizować się i być wspierane w działaniach adaptacyjnych, takich jak: zapobieganie niedoborom wody, inwestycje na terenach zagrożonych powodziami, zrównoważenie gospodarki wodnej, zabezpieczenia związane z przerwami w dostępie do prądu, przygotowanie rolnictwa do problemów pogodowych oraz chorób i szkodników, właściwe projektowanie infrastruktury odpornej na gwałtowne zjawiska pogodowe, przystosowanie wybrzeża do rosnącego poziomu morza, zwiększenie elastyczności i wydajności opieki zdrowotnej oraz systemu opieki społecznej.

Przykładowe przystępne źródła danych dot. zmian klimatu:

ZMIANY KLIMATU – MOŻLIWE ZMIANY TRENDU

Nawet megatrendy nie są absolutnie zdeterminowane i mogą podlegać zmianom. O relacje pomiędzy klimatem a urbanizacją zapytaliśmy polską analityczkę trendów i ekspertkę w dziedzinie studiów nad przyszłością z firmy 4CF, Zofię Bednarczyk, autorkę licznych tekstów na PTSP.pl.

Jak duże nadzieje należy wiązać z technologiami, pozwalającymi łagodzić zmiany klimatu? W jakiej perspektywie czasowej możemy liczyć na ich efektywne wykorzystanie?

Ludzkość przyjmowała dotychczas postawę zatwardziałego prokrastynatora jeśli chodzi o zmiany klimatu. Chyba każdemu z nas zdarzyło się być kimś takim chociaż raz w życiu. Stało przed nami jakieś terminowe zadanie, które wymagało dużych nakładów pracy. Zabraliśmy się do niego przykładnie rozpisując plan pracy. Określiliśmy główne założenia i wyznaczyliśmy kamienie milowe. Ukończywszy plan spoczęliśmy jednak na laurach i nie przeszliśmy dość stanowczo do jego realizacji. Aby zagłuszyć pojawiające się od czasu do czasu wyrzuty sumienia aktualizowaliśmy plan zacieśniając coraz bardziej nasz grafik, który z każdą kolejną zmianą stawał się coraz mniej realistyczny aż do momentu, w którym był już niewykonalny. Mogliśmy liczyć na cud, zweryfikować cele lub zawalić termin.

Analogicznie jest z klimatem, co ładnie obrazuje załączony wykres. Przedstawia on przebieg redukcji emisji dwutlenku węgla, pozwalający na osiągnięcia założonego w Porozumieniu Paryskim celu utrzymania globalnego wzrostu temperatur poniżej 1,5℃ ponad poziom sprzed ery przedindustrialnej. Im później w czasie świat osiągnie szczyt emisji, tym szybsze i gwałtowniejsze muszą być cięcia i tym wcześniej konieczne będzie osiągnięcie zerowej emisji netto. Dla punktu przegięcia w roku 2026 krzywa staje się już niemal pionowa. Oznacza to konieczność osiągnięcia zerowej emisji netto w skali globu na początku lat 30. dwudziestego pierwszego wieku. Byłoby to, oczywiście, niemożliwe do osiągnięcia wyłącznie poprzez redukcję poziomu aktualnych emisji. Pozostałoby nam liczyć na cud, a cudów – jeśli nie w siłach nadprzyrodzonych – ludzie zwykle upatrują w nowoczesnych technologiach. 

W tym wypadku w technologiach pozwalających na odwrócenie powodowanych przez nas zmian. Ze stosowanych obecnie są to przede wszystkim technologie sekwestracji czyli zwrotnego wychwytu CO2 (CCS). Umożliwiają one wychwytywanie i składowanie bądź ponowne wykorzystanie gazu cieplarnianego. Aktualnie w skali roku wychwytywane jest ok. 40 megaton CO2.

Niestety jako świat osiągnęliśmy już moment, w którym wykorzystanie technologii CCS stało się koniecznością. Globalna emisja dwutlenku węgla rosła nieprzerwanie do 2019 roku. Dopiero rok 2020 przyniósł jej spadek. Był to jednak prawdopodobnie przejściowy efekt pandemii i przestojów w przemyśle największych gospodarek świata. Odnotowane w pierwszej połowie roku spadki zaczęły szybko odbijać. Już w grudniu 2020 roku miesięczna wartość światowej emisji była o ponad 2 proc. wyższa niż w grudniu 2019 (dane Międzynarodowej Agencji Energetycznej – IEA).

Jednak nawet jeśli tendencja spadkowa z ubiegłego roku utrzymałaby się, to i tak nie bylibyśmy już w stanie zrealizować zakładanego celu wyłącznie poprzez zmniejszanie bieżących emisji. Raport Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) z 2018 roku pokazuje, że dla szczytu globalnych emisji dwutlenku węgla w 2020 roku, realizacja celu 1,5 stopnia wymaga osiągnięcia zerowych emisji netto już pomiędzy 2040 (duża szansa) a 2055 (zdecydowanie mniejsza szansa) rokiem. Nawet gdybyśmy do tego czasu produkowali prąd wyłącznie ze źródeł odnawialnych, co wydaje się zadaniem wysoce ambitnym ze względów politycznych i gospodarczych, wciąż  będziemy generować ślad węglowy w przemyśle i transporcie (zwłaszcza w lotnictwie) z uwagi na istniejące ograniczenia technologiczne.

Dlatego IPCC, prognozując w swoich scenariuszach możliwość osiągnięcia zerowych emisji dwutlenku węgla netto do 2055 roku, uwzględniła wykorzystanie technologii jego zwrotnego wychwytu (CCS) do uwięzienia średnio 3,6 gigaton rocznie (czyli blisko stukrotnie więcej niż obecnie). Do jeszcze poważniejszych wniosków doszli eksperci IEA. W opublikowanej w maju 2021 roku mapie drogowej dla neutralności klimatycznej w 2050 roku przyjęli, że technologie CCS muszą pozwalać na pochłonięcie aż 7,6 gigaton dwutlenku węgla rocznie.

Pozostaje jednak pytanie, czy tak ambitne zadanie jest w ogóle osiągalne? Częściowej odpowiedzi udziela raport na temat stanu sektora CCS w 2020 opublikowany przez The Global CCS Institute, międzynarodowy think-tank promujący technologie CCS. Jego autorzy zauważają, że technologie te znajdują się we wczesnej fazie rozwoju, a ich implementacja jest bardzo kapitałochłonna i obarczona wysokim ryzykiem. Odnosząc się do celów wskazanych przez IPCC (ok. 3,6 gigaton pochłanianego dwutlenku węgla rocznie) wskazują, że ich osiągnięcie wydaje się nierealne bez odpowiedniego wsparcia ze strony rządów i wspólnoty międzynarodowej. Zwracają m.in. uwagę na narzędzia prawno-podatkowe, w tym zwłaszcza na konieczność drastycznego podniesienia opłat za emisję CO2. Obecnie inwestowanie w rozwój CCS biznesowi się nie opłaca. Zdecydowanie wolniejszy od wcześniej prognozowanego postęp we wdrażaniu technologii CCS zdaje się to potwierdzać.

Co jeśli się nie uda? Pozostanie nam liczyć na technologie, które jeszcze nie istnieją, w tym na na daleko idące projekty geoinżynieryjne ukierunkowane na odcinanie promieni słonecznych docierających do powierzchni ziemi. Istnieją jednak uzasadnione obawy, że tak daleko idąca ingerencja w klimat może przynieść skutki równie złe lub gorsze od tego, co próbuje naprawić.

 Wizje związane z apokaliptycznymi konsekwencjami zmian klimatu bądź technooptymistyczne rewolucje ratujące świat przed katastrofą to przede wszystkim domena kultury popularnej – literatury sci-fi i filmu. Jak ocenić wpływ takich mediów na nastroje społeczeństw i jednostek, na stosunek opinii publicznej do rzeczywistości w erze dramatycznych zmian klimatu i przede wszystkim na postrzeganie przyszłości?

Nie są mi znane żadne badania społeczne, które analizowałyby wpływ popularnej literatury czy kina sci-fi na postrzeganie czy stosunek do zmian klimatu. Trudno jest też wyczuć, w jaki sposób wpływ ten mógłby się wyrażać. W grę wchodzi tu bowiem kilka stojących względem siebie w opozycji czynników.

Z jednej strony fikcja literacka czy filmowa rozwija wyobraźnię odbiorcy i przybliża problem odwołując się do emocji i naturalnych instynktów. Czytelnik czy widz zaczyna się identyfikować z przedstawionymi postaciami, przeżywa wraz z nimi problem, kibicuje ich wysiłkom. Może to budzić świadomość problemu klimatycznego oraz rozwijać lęk przed nadchodzącą apokalipsą. Sama pamiętam z dzieciństwa jak po obejrzeniu filmu “Dzwony Nagasaki” przez wiele lat panicznie się bałam trzeciej wojny światowej i ataku jądrowego. Podobny lęk, tylko przed katastrofą klimatyczną, odczuwa dziś wielu ludzi. 

W ograniczonym zakresie może być to odczucie korzystne, skłaniające do aktywnego działania na rzecz lepszej przyszłości poprzez zachowania przyjazne środowisku.Jeśli lęk staje się obezwładniający, może przyczyniać się do poważniejszych zaburzeń psychicznych. Przyszłość przestaje być wtedy wyzwaniem, a staje się czymś, czego chciałoby się uniknąć. Skłania do wycofania i rezygnacji. Psychoterapeuci i psychiatrzy coraz częściej spotykają pacjentów z tzw. eko-nerwicą czy eko-depresją. Jaki udział w tym zjawisku mają popularne książki i filmy? Same w sobie prawdopodobnie niewielki. W połączeniu z doniesieniami z mediów faktu, potencjalnie duży.

Z drugiej jednak strony większość dorosłych ludzi rozumie pojęcie fikcji filmowej i literackiej. Utwory poświęcone katastrofie klimatycznej traktują zwykle na równi z podobnymi obrazami katastroficznymi poświęconymi spadającym asteroidom, atakom obcych czy wybuchom wulkanów. Zresztą nie ma się czemu dziwić. Katastrofa klimatyczna w takim wymiarze, w jakim zachodzi, nie jest spektakularna. Chociaż w skali geologicznego wieku Ziemi zachodzi błyskawicznie, w skali długości życia człowieka dzieje się bardzo powoli. 

Tak powoli, że dla potrzeb rozrywki, jaką jest książka czy film sci-fi, staje się nudna. Dlatego w literaturze czy kinie może się stać tłem dla uniwersalnych dylematów bohaterów (miłość, choroba, przyjaźń, walka, pieniądze, i in.), albo zostać odrealniona do poziomu zbieżnego z atakiem kosmitów. Stanie się wtedy problemem do rozwiązania przez superbohaterów o super możliwościach, bardzo odległych od możliwości działania odbiorcy.

Jest jednak medium rozrywkowe, w którym upatruje się dużego potencjału oddziaływania na postawy wobec klimatu poprzez kształtowanie poczucia sprawczości. Tym medium są gry wideo. W 2019 roku UNEP (Program Środowiskowy Organizacji Narodów Zjednoczonych) wydał broszurę “Playing for the Planet – How video games can deliver for people and the environment” (“Grając dla Planety – Jak gry wideo mogą się przysłużyć ludziom i środowisku”) wyjaśniającą jak za pomocą gier wideo można wspierać realizację celów zrównoważonego rozwoju oraz zainicjował program o tej samej nazwie.

W kontekście gier, dużą nadzieję pokładam w mediach społecznościowych i związanych z nimi aplikacjach. Skoro daje się ludzi zachęcić do różnych dziwnych wyzwań, skoro chętnie grywalizowali łapiąc w przestrzeni miejskiej Pokemony, skoro motywują się do przebiegania kolejnych kilometrów, to nie widzę przeszkód by rywalizowali także o jak najniższy ślad węglowy. Mam nadzieję, że będzie to możliwe już niedługo.

Megatrendy 2050 to wspólny projekt Polskiego Towarzystwa Studiów nad Przyszłością oraz firmy 4CF. Zachęcamy do lektury pozostałych części cyklu!

Czym są megatrendy? Jak się je określa? Piszemy o tym w osobnym tekście.